Obraz.
Pierwsze uruchomienie monitora na predefiniowanych ustawieniach nie rzuciło mnie na kolana. Obraz był strasznie nijaki, na co rzutowały mdłe kolory, przeciętny kontrast. Jednak drobne korekty (o których już trochę wspomniałem) w ustawieniach poprawiły sytuację na tyle, że patrzenie się w ekran nie było karą. NEC EA273WMi z pewnością nie należy do grona monitorów, które po pierwszym podłączeniu zachwycają obrazem. Aby osiągnąć naprawdę zadowalającą jakość obrazu, trzeba poświęcić na to trochę czasu. Dlatego warto nastawić się na współpracę z NEC`iem. Przechodząc do sedna, mnie, zwykłemu userowi wystarczył efekt, który osiągnąłem, a przedstawione poniżej zdjęcia nie powinny przynieść wstydu EA273WMi.
Tutaj, aby pokazać potencjał matrycy ustawiłem jasność aż na 80% (choć na co dzień miałem ustawioną na 50% lub korzystałem z opcji automatycznej regulacji), a poziom czerni na 50%. Kolory są w porządku, widać małą przewagę ciemnych odcieni nad jasnymi. Ostrość obrazu mogłaby być odrobię wyższa. Co do srebrzenia, to przy ustawionej jasności i czerni na poziomie 50% wygląda to tak:
Srebrna poświata pojawia się mniej więcej w połowie matrycy i kieruje się ku dołowi, najmocniej atakując lewy, dolny róg. Patrząc z większego kąta zjawisko przybiera na sile.
Oczywiście grzebiąc w ustawieniach możemy praktycznie pozbyć się zjawiska Backlight Bleeding`u, a to za sprawą ustawienia jasności i czerni na poziomie 0%.
Czas reakcji jest dobry, tym bardziej biorąc pod uwagę fakt, że nie jest to sprzęt stricte multimedialny. Tradycyjnie do testu na smużenie wykorzystałem soft PixPerAn (kolejno prędkości: x5, x10, x16):
Jeszcze rzut okiem na kontrast i geometrię: