Volcano Saber na polu walki.
Jak już wspomniałem w opisie, wygląd słuchawek przypadł mi do gustu. Ich design, nawiązujący do droższych modeli konkurencji, to niewątpliwe bardzo dobre posunięcie projektantów. Jednak w sprzęcie tego typu nie chodzi o to jak on wygląda, a o to jak gra i czy po wielu godzinach na głowie nie powoduje zmęczenia i dyskomfortu.
Zacznę może od komfortu użytkowania. Miękkie, duże muszle bardzo dobrze okalają uszy i dobrze dopasowują się do kształtu głowy tłumiąc przy okazji sporą ilość dźwięków dobiegających z zewnątrz. Materiał wykończeniowy jest delikatny i miły w dotyku przez co podnosi komfort użytkowania.
Jednak kolejny raz należy zaznaczyć, że taka konstrukcja muszli może powodować pocenie się głowy pod słuchawkami. Regulacja wysokości automatycznie dopasowuje się do żądanego rozmiaru, mechanizm działa precyzyjnie i wygląda na solidny, a górne poduszki dobrze spełniają swoje zadanie.
Dzięki temu słuchawki dobrze trzymają się na głowie i nawet po długiej rozgrywce nie odczuwamy ucisku czy dyskomfortu.
Należy jednak zaznaczyć, że komfort użytkowania psuje zwisający kabel, a dodatkowa gumowa osłona niepotrzebnie podnosi jego wagę, przez co potrafi denerwująco dociążać jedną stronę słuchawek. Tę sprawę powinien załatwić klips. Mikrofon, wbudowany w testowany zestaw, nie do końca przypadł mi do gustu. Chowany jest on w obudowę przetwornika. Sam mechanizm odkładania jest ciekawy, a po złożeniu mikrofon jest prawie niewidoczny.
Po wyciągnięciu okazuje się, że pałąk nie jest zbyt długi, przez co ciężko go ustawić wzglądem ust. Gdy już poświęcimy na jego odpowiednie ustawienie trochę czasu, to dźwięk, który zarejestruje, będzie czysty i wyraźny. Jednak jeśli będziemy chcieli szybko skorzystać z mikrofonu bez jego właściwego ustawiania, to dźwięk będzie przytłumiony z dodatkowym pogłosem. Jak to powiedzieli znajomi w trakcie gry: „gadasz z wiadra?” ;).Podobnie jak w przypadku wcześniej testowanych słuchawek tak i w przypadku Saber występuje denerwujący szczegół. Chodzi o to, że każdorazowo po uruchomieniu komputera aktywowany jest mikrofon. Można wyeliminować tą przypadłość przez wyłączenie mikrofonu w oprogramowaniu,
ale aby go ponownie uruchomić nie wystarczy wcisnąć guzika na pilocie a trzeba się ponownie pofatygować do oprogramowania.
Przejdźmy zatem do kwestii najważniejszej, czyli dźwięków jakie wydobywają się ze słuchawek. Na pierwszy ogień poszedł test audio. Do testów wykorzystałem te same utwory co w przypadku poprzedniego zestawu:
- Queen – Behemoth Rhapsody,
- Serj Tankian– Sky is Over,
- Iron Maiden-The Number Of The Beast, Fear Of The Dark,
- Mike Oldfield – In The Pool,
- Vintage Trouble – Run Like The River,
- Vangelis – Blade Runner Blues,
- Alphaville – Sounds Like A Melody,
- Kazik– Komandor Tarkin,
- Nirvana – Lithium,
- Jean-Michel Jarre– Brick Englend.
W przypadku Modecom Volacano Saber dźwięk w stereo, jak i wirtualne 7.1 dawały podobne przyjemne odczucie. W niskim paśmie słuchawki mają prawdziwego kopa. Dodatkowo, przy dość dużym natężeniu dźwięków niskich, słuchawki drżą. Zestrojono je dość neutralnie, jednak ze wskazaniem na tony niskie. Szczegółowość dźwięku jest na naprawdę niezłym poziomie. Wokale dobrze słyszane, a gitara ostra. Zabrakło natomiast nieco głębi. Moja ocena przyjemności ze słuchania muzyki wynosi 4/5. W przypadku gier, również nie było problemów z brzmieniem czy jakością. Kierunek zbliżania się oponentów był łatwy do określenia. Efekty strzałów były więcej niż zadowalające, a eksplozje dostarczały mocnych i realistycznych wrażeń. Znajomi z drużyny byli dobrze słyszani a ich głosy dobrze wybijały się ponad tło rozgrywki. Po poprawnym ustawieniu mikrofon działał dobrze, rejestrowany dźwięk był głośny i wyraźny. Moja ocena słuchawek w trakcie rozgrywki wynosi 4,4/5.