Na zlecenie firmy F-Secure, dostawcy rozwiązań z zakresu cyberbezpieczeństwa, firma Smartscope przeprowadziła badanie sprawdzające opinię Polaków na temat zdemaskowania działań rządu USA przez Edwarda Snowdena oraz kwestii udostępniania swoich danych w Internecie.
54% badanych wie, że Snowden oznajmił światu szczegóły dotyczące szpiegowania internautów na całym świecie przez amerykańską Narodową Agencję Bezpieczeństwa. Wydarzenia z 2013 roku zapoczątkowały publiczną debatę na temat cyberbezpieczeństwa i zauważalny jest „Efekt Snowdena”, czyli wzrost świadomości tego, do jakich celów mogą zostać wykorzystane prywatne informacje
w sieci.
Ujawnienie inwigilacji na ogromną skalę spotkało się z aprobatą ankietowanych, mimo że stanowiło naruszenie tajemnicy państwowej. 63% badanych pozytywnie ocenia czyn Snowdena, jedynie 15% uważa, że postąpił zdecydowanie niesłusznie, a 13% twierdzi, że jego działania były raczej niesłuszne.
Kto chętniej dzieli się danymi?
Grupa dorosłych Polaków, która wzięła udział w badaniu, najczęściej gotowa jest udostępniać swoje dane w Internecie, aby dokonać transakcji lub potwierdzić tożsamość (30% wskazań). Zdecydowanie najmniej, bo jedynie 11% ankietowanych, godzi się na użycie swoich danych w celach marketingowych i reklamowych. Darmowy dostęp do usługi (19%), czy troska o bezpieczne funkcjonowania państwa (22%) również niekoniecznie przekonują badanych do dzielenia się danymi w sieci.
Wiek ankietowanych ma duży wpływ na ich decyzję: najchętniej dane (niemal we wszystkich celach) udostępniają młodzi Polacy w wieku 18-24 lata, a najbardziej sceptyczna jest grupa wiekowa 45-54 lata. Co ciekawe, odsetek osób rozpoznających postać Snowdena, jest największy właśnie w tej drugiej grupie i wynosi 64%.
Nie bez znaczenia pozostaje również poziom wykształcenia ankietowanych. Osoby z wyższym wykształceniem są bardziej zdystansowane wobec udostępniania danych w celach marketingowych (aż 51% odpowiedzi bardzo niechętnie i tylko 5% wskazań na bardzo chętnie), ale częściej wyrażają gotowość użycia ich w kwestiach podatkowych (29%), by zweryfikować wiarygodność finansową (34%) lub dokonać transakcji (36%).
Ankietowani z dużych miast również niechętnie odnosili się do udostępniania danych w celach marketingowych (79% negatywnych wskazań w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców), ale nie mają problemu z wykorzystaniem ich do wykonania transakcji. Mieszkańcy wsi częściej gotowi są oddać swoje dane w ręce reklamodawców lub w zamian za otrzymanie darmowego dostępu do usługi.
Ciężko wyobrazić sobie osobę, której danych nie ma w internecie. Nawet kurcząca się grupa fundamentalistów zawzięcie chroniąca informacji o sobie nie może uniknąć przetwarzania danych przez urzędy, szpitale czy zwykłe firmy świadczące dość powszechne usługi (np. kurierskie). Na co dzień towarzyszy nam smartfon, a wraz z nim wykaz tego jakie miejsca odwiedzaliśmy, z kim się kontaktujemy, co lubimy czytać rano, a co wieczorem. Powszechne stają się urządzenia IoT, dlatego wkrótce „Internet” dowie się o nas jeszcze więcej – jak często gotujemy wodę, o której odsłaniamy okna oraz to, czy jemy jogurt odtłuszczony, czy może z pełnego mleka. Internauci zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że dzielenie się prywatnością to koszt uczestnictwa w cyfrowym świecie. Rośnie natomiast świadomość tego, że za swoje dane można oczekiwać korzyści, a coraz więcej osób chce zarządzać danymi, jak zarządza się kapitałem. Dlatego rozwiązania chroniące prywatność, które pomagają ustalić granicę dostępu do informacji o nas, stają się coraz bardziej popularne – mówi Karolina Małagocka, ekspert ds. prywatności w F-Secure.
Prywatność za granicą
Według raportu opublikowanego przez Microsoft w 2015 roku , internauci w niemal wszystkich przebadanych krajach za wyjątkiem Indii (z podziałem na rozwinięte: Francja, Niemcy, Japonia, Korea Południowa, USA oraz rozwijające się: Brazylia, Chiny, Rosja, Turcja, Indonezja, RPA) byli entuzjastycznie nastawieni wobec wpływu technologii na ich życie, ale zdecydowanie zaniepokojeni kwestią ochrony prywatności.
Źródło: F-Secure