Były prezes europejskiego oddziału Sony Computer Entertainment, Chris Deering, stwierdził, że ostatnie zwolnienia w branży gier nie wynikają z chciwości korporacyjnej. Pracownicy, którzy stracili pracę zamiast się tego doszukiwać, powinni „jeździć Uberem” lub „spędzić rok na plaży”, dopóki sytuacja na rynku pracy się nie ustabilizuje.
Deering był gościem podcastu Simona Parkina „My Perfect Console”, gdzie poruszono temat zwolnień w branży gier. „Nie sądzę, żeby uczciwe było mówienie, że te zwolnienia wynikają z chciwości” – powiedział Deering. „Za swojej kadencji zawsze starałem się ograniczać tempo zatrudniania, bo wiedziałem, że branża działa cyklicznie i nie chciałem powtórzyć problemów, jakie Sony miało w branży elektronicznej”.
Deering odniósł się również do niedawnych zwolnień w Sony, w tym w London Studio, zauważając, że „jeśli pieniądze nie napływają od konsumentów z ostatniej gry, trudno jest uzasadnić wydatki na następną”.
Kontynuując swoją przemiłą wypowiedź, dorzucił rady dla zwolnionych twórców gier: „Trzeba przetrwać tę sytuację, np. prowadząc Ubera, szukając taniego miejsca do życia lub spędzając czas na plaży. Ważne jednak, by być na bieżąco, bo gdy raz zejdziesz z tego pociągu, trudniej będzie wrócić”. „Zakładam, że ludzie otrzymali jakieś przyzwoite odprawy, a gdy te się skończą… cóż, takie jest życie” – dodał.
W lutym 2024 roku Sony zwolniło 900 pracowników ze studiów PlayStation, co stanowiło około 8% siły roboczej firmy, zamknięto wtedy London Studio i ograniczono zatrudnienie w Firesprite. Do maja 2024 roku ponad 10000 osób w branży gier straciło pracę, a obecnie liczba ta wzrosła do ponad 11500. Z perspektywy zarządu – byłego, czy obecnego – nie robi to jednak na nikim wrażenia. Aż trudno brać się za komentowanie słów Deeringa – tak bardzo widać w nich odklejenie się od rzeczywistości.