IEM 2015 – Relacja z Katowic cz. I

Intel Extreme Masters to jedna z największych imprez gamingowych na świecie, a z pewnością największa w Polsce. Rozgrywane od 2013 roku w Katowicach zawody przyciągają tysiące widzów z całego świata. PCElite.pl również nie mogło tam zabraknąć i przywozimy dla Was najświeższą relację z imprezy. Dziś krótka relacja i podsumowanie trzech pierwszych dni. Zapraszamy do przeczytania artykułu! 

Dzień pierwszy  – zamknięty dzień w czwartek 

Do Katowic przyjechałem w okolicach 18:00. Wracałem z Krakowa, więc trochę późno, ale cóż – 3 godziny na wystawy w zupełności powinny wystarczyć.  

18:20 – Jestem przy wejściu technicznym (gdzie od dwóch lat było wejście prasowe) – tam dostaję informację że trzeba przejść kilkadziesiąt metrów do Centrum Kongresowego. Niestety MCK jest w budowie, więc wszystko jest pozastawiane. Trzeba iść ok. 700metrów do wejścia głównego. 

18:25 – Dotarłem do lobby i odbieram akredytację – za chwilę wejdę do sali wystawowej. W tym roku obowiązuje dwustopniowa weryfikacja. Badge + opaska na rękę. 

Chwilę później byłem na sali wystawowej i naprawdę byłem pod wrażeniem. Hala jest ogromna, a wystawy wielokrotnie większe niż ostatnio. Co ciekawe liczba wystawców nie zwiększyła się, a jedynie dotychczasowi powiększyli swoje stoiska. Jednak wielkośc stoisk nie była pierwszą rzeczą,  która rzuciła mi się w oczy – zdecydowanie bardziej zaskoczył mnie spory ruch w MCK, bo nie sądziłem że sprzedano aż tyle biletów. Pomimo wieczornej godziny (a przecież wszystko było czynne bodajże od 10) ruch był spory i gdzieniegdzie zdarzał się tłok. 

18:45 – pierwsza rundka po wystawach – duży plus dla Goodrama, który jako jedyny zainwestował w ogólnodostępne gadżety. Polski producent rozdawał bardzo dobre podkładki pod mysz oraz czasopismo „Pixel„. W tym momencie zatrzymałem się przy tym stoisku na dłużej żeby zagrać rundkę w League of Legends. 

19:30 – przenosiny na stoisko Intela i zabawa z laptopami Della. Wcześniej chwila przy laptopach Acera, ale niestety jeden z nich był zepsuty, a pozostałe był zajęte 🙁 

20:00 – Czas leci, a ludzi wcale nie ubywa. Zainteresowanie jest spore ale tłumów nie ma. Po próbie zrobienia kilku zdjęć (niestety nieudanej – robiłem telefonem komórkowym) czas się wycofać. 

Dzień pierwszy uważam za bardzo udany, chociaż zabrakło efektu „Wow„. Może dlatego że oferta niewiele się zmieniła w stosunku do poprzedniego roku (np. na kilku stoiskach powtórzyły się rozwiązania sprzed roku i sprzed dwóch lat. Zdecydowanie bardziej oczekiwałem na piątek i rozpoczęcie finałów w LoLu. 

Dzień drugi – czas LoLa 

Niestety nie było mnie na otwarciu – znów musiałem odwiedzić Kraków i przez to w Spodku byłem dopiero o 17. Zdziwił mnie kompletny brak kolejek, przez co uniknąłem długiej wędrówki do wejścia dla osób posiadających bilety i inne zezwolenia. Również do MCK można było wejść bez żadnych problemów. 

Pierwszy mecz, na który przyszedłem to Gambit Gaming vs CJ Entus – warunki do oglądania super (może poza małym rozstawem rzędów w Spodku), ale przed meczem zdecydowanie za dużo „gadających głów”. Atmosfera super, chociaż rasizm w e-sporcie, który opisałem na swoim blogu nie ominął Katowic. To samo na kolejnym meczu – kibice wyraźnie mieli swoich faworytów, ale to nie umniejszało widowiska.  

Po meczach nadszedł czas na dalsze zwiedzanie wystaw. Niestety tym razem było znacznie trudniej – TŁUMY pchały się drzwiami i oknami przez co gdzieniegdzie nie dało się przejść. Szczerze mówiąc byłem zaskoczony, bo powierzchnia wystawowa w stosunku do poprzednich lat była wielokrotnie powiększona. Świadczy to też o ogromnym wzroście zainteresowania imprezą, bowiem w tym roku kolejki wcale nie były mniejsze, a przecież teraz impreza rozbita jest na dwa obiekty! 

Dzień trzeci – niewyobrażalne tłumy 

To co działo się w piątek to pikuś. W sobotę ustawiły się dwukilometrowe kolejki i nawet deszcz nie przeszkodził kibicom w oglądaniu meczów na telebimach. Ciekawe bo rok temu deszcz padał równie mocno, ale kolejki były o wiele krótsze. Czyżby e-sportowi przybyło fanów? 

W Spodku trwają półfinały, a na wystawach tłumy wielokrotnie większe niż w piątek. 

Podsumowując pierwsze dwa dni powiem krótko – warto przyjechać, ale efektu Wow nie było. Po raz pierwszy bardziej zainteresowały mnie rozgrywki niż towarzyszące im wystawy, które niestety się powtarzają w stosunku do lat poprzednich. Na całościową ocenę imprezy jednak jeszcze jest za wcześnie i dopiero po jutrzejszym finale pokuszę się o szerszy opis moich przemyśleń. 

 

 

Baner zgody na pliki cookie od Real Cookie Banner