ZM-SHE350 – zobaczmy, więc co tu jest tyle warte…
ZM-SHE350 zapakowany był w przezroczyste, plastikowe opakowanie, w środku którego znajdował się czarny kartonik z całą zawartością: kieszenią, akcesoriami (etui, kabel USB – w testowanym egzemplarzu go zabrakło, na fotce mój kabelek; kawałek samoprzylepnej, 2,5 mm gumy) i instrukcją obsługi.
Kieszeń po wyjęciu okazała się lekka (waży 75 gram). Pierwsze odczucia nie były zbyt pozytywne. Poczułem, jakbym do ręki wziął zwyczajny kawałek plastiku. ZM-SHE350 kosztuje ok. 150 zł i jakością wykonania nie wybija się ponad przeciętność. Grubość plastiku jest akceptowalna, ale pod większym naciskiem się ugina. Dopiero po zainstalowaniu dysku cała konstrukcja sztywnieje i sprawia wrażenie solidnej. Jeśli chodzi o design, to ten nie jest porywający. Cała kieszeń została wykonana z czarnego, matowego plastiku. Wierzch jest zasadniczo gładki, jedynie u góry są drobne wypustki ułatwiające zdjęcie pokrywy.
U góry, w lewym rogu umieszczono port MiniUSB.
Jednak najważniejszą część kieszeni stanowi spód. To właśnie tam znajduje się klawiatura numeryczna, służąca do szyfrowania dysków (dostępu do danych; 256-bitowy algorytm szyfrowania AES). Nad nią umieszczono pięciopunktową instrukcję dot. wprowadzania kodu/hasła. Pod klawiaturą, na samym dole znajduje się logo producenta.