Na chwilę przed zaprezentowaniem nowej linii iPhone’ów 16, warto przypomnieć sobie, że być może nie byłoby to możliwe bez pewnego strategicznego posunięcia największego niegdyś rywala Apple: Microsoftu.
W połowie lat 90. Apple, po zwolnieniu Steve’a Jobsa, zmagało się z dużymi problemami. Firma doświadczyła spadku przychodów z 11 miliardów do 7 miliardów dolarów, a jej straty wzrosły do 125 milionów dolarów w 1996 roku. W tamtych czasach spekulowano nawet o możliwej fuzji z Sun Microsystems, co dodatkowo osłabiało pozycję Apple.
Steve Jobs powrócił do firmy na początku 1997 roku i na Macworld 1997 przedstawił plan jej odbudowy. W tym czasie nie ogłoszono żadnych nowych produktów, a prezentacja koncentrowała się na nowym kierownictwie, partnerstwach i zastrzyku gotówki od Microsoftu. Microsoft zobowiązał się w tamtym czasie do zakupu akcji Apple o wartości 150 milionów dolarów, by ratować swego wielkiego konkurenta, co było kluczowym momentem dla Apple.
Analityk branżowy, Tim Bajarin, podkreślił, że ważnym elementem tamtej umowy była licencja, która umożliwiła Microsoftowi dalsze korzystanie z elementów graficznego interfejsu Apple w systemie Windows. Pomimo początkowego sprzeciwu fanów Apple, którzy wygwizdali umowę na Macworld, okazało się, że ta współpraca była korzystna dla obu stron.
Umowa z Microsoftem dała Apple czas na opracowanie nowych produktów, takich jak iMac, który pojawił się w sierpniu 1998 roku. Bez tego wsparcia finansowego, Apple mogłoby nie przetrwać, a świat mógłby nigdy nie ujrzeć iPoda, iPhone’a, iPada czy Apple Watcha. Można śmiało powiedzieć, że bez interwencji Microsoftu w 1997 roku, Apple w swojej dzisiejszej formie mogłoby w ogóle nie istnieć. Pamiętajmy o tym czekając na iPhone 16 i podziwiając nowe AirPodsy Pro czy Apple Watche.